Rozmowa z Krzysztofem Kononowiczem @Konon , Rafalem Kosno @FederacjaZielonychpl , Wojtkiem Majorem Suchodolskim @majorsuchodolskizbombasu , Adamem Czeczetko Razorlight? Oni naprawdę sporo w muzyce namieszali… W samej Wielkiej Brytanii sprzedali prawie pięć milionów egzemplarzy swoich płyt, za pierwsze dwie zdobywając poczwórną platynę. Muzycy nigdy nie ukrywali, że stawiają przede wszystkim na dobre piosenki – większość wyśmienicie łączy w sobie energetyczny rock’n’roll z niemal popowymi melodiami, które już po pierwszym przesłuchaniu na długo zostają w głowie. Ogromną popularnością cieszyły się zwłaszcza „Golden Touch”, „Somewhere Else”, „In The Morning" i „America”.Razorlight, który powstał w 2002 roku z inicjatywy wokalisty i gitarzysty Johnny'ego Borrella, dwukrotnie gościł w Polsce, grając świetnie przyjęte koncerty w 2009 roku w Warszawie i dwa lata później w Bydgoszczy. Tym razem będzie gwiazdą imprezy Wianki nad Wisłą 2014, które odbędą się 21 czerwca na warszawskim Podzamczu. Koncert poprzedzony będzie występami zespołów Hey, Dżem oraz Łąki Łan. Warto podkreślić, że polscy fani będą mogli zobaczyć i usłyszeć nowy skład zespołu - jedynym jego oryginalnym członkiem jest Borrell. I to właśnie z nim umówiliśmy się na telefoniczny wywiad. Paweł Piotrowicz: Razorlight zaliczany jest do czołowych zespołów tak zwanego indie rocka. Lubisz to określenie?JOHNNY BORREL: Nie wiem, nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Jesteśmy zespołem rockowym, choć szliśmy również w naszej muzyce w stronę popu. Po porostu staramy się tworzyć dobre piosenki, tak jak to robili kiedyś Beatlesi. Nie przymierzając oczywiście [śmiech]. Od szyldów i określeń są dziennikarze. Zachowałeś jakieś wspomnienia z polskich koncertów?Same dobre. O ile pamiętam, zawsze byliśmy u was fantastycznie przyjmowani. Ludzie wykazywali wielki entuzjazm i doskonale bawili się na naszych koncertach. Mam nadzieję, że tym razem będzie podobnie, choć przyjeżdżam do Warszawy z praktycznie nowym składem. Czego możemy spodziewać się po koncercie na imprezie Wianki nad Wisłą 2014?Tego, co w Razorlight najlepsze. Naturalnie wrócimy do naszych starych utworów, zwłaszcza z pierwszych dwóch płyt, będą też niespodzianki. Ja naprawdę kocham koncerty, małe i duże, ostatnio bardziej niż kiedykolwiek. Jestem głodny grania. Lubię włączać do niego element improwizacji, bez której byłoby na scenie nudno. To będzie najlepszy Razorlight w o nowym składzie - w zespole nie ma już muzyków, którzy grali z tobą przez lata: Björna Agrena i Carla Dalemo. Co się stało?Po prostu się rozstaliśmy, z różnych powodów, tak jak to bywa w małżeństwie. Media sporo o tym pisały, a nawet uśmiercały zespół, ale nic z tego nie było prawdą. Razorlight nigdy nie przestało grać, miało po prostu roczną przerwę. Mówisz o roku przerwy, ale od wydania ostatniej jak dotąd płyty „Slipway Fires” mija właśnie sześć lat. Skąd tak długa przerwa?Kilka lat temu zaczęliśmy pracę nad nowym krążkiem, ale z jakiegoś powodu pomysły, które się wtedy pojawiały, nie były dobre. Byłem wtedy bardzo sfrustrowany zachowaniem wytwórni płytowej, a właściwie całym rynkiem muzycznym. Wszystko niestety sprowadza się do pieniędzy, coraz mniej się liczą sztuka, artyzm, emocje, prawda. Dalej krytycznie na to patrzę. Zamiast nowego albumu Razorlight, postanowiłem się zresetować i bez obciążeń czy oczekiwań wydać płytę solową, „Borrell 1”.Jest szansa na nową płytę zespołu?Oczywiście, ale najpierw chcemy pograć w lecie na festiwalach. Chemia między nami jest niesamowita, a głowa pęka mi od pomysłów. Mam wrażenie, że to dla nas początek zupełnie nowego rozdziału. Problemem są wytwórnie płytowe. W dalszym ciągu postrzegają Razorlight głownie jako maszynkę do robienia pieniędzy, a ja żadną maszynką nigdy nie byłem i nie będę. Masz przecież własną wytwórnię, ale to mała niezależna firma. Jesteśmy na nią zbyt wielcy [śmiech]. A wydawać płytę gdzieś, gdzie będę zmuszony iść na różne szkodzące muzyczne kompromisy i użerać się z ludźmi, których w ogóle to, co tworzymy, nie obchodzi, nie zamierzam. Nie zostałem muzykiem po to, by zdobyć sławę i pieniądze, lecz z potrzeby serca. Najgorsza w tym wszystkim jest sytuacja, gdy udaje ci się nagrać wielki przebój, a takim niewątpliwie była dla nas „America”, a potem wszyscy oczekują, że będziesz tworzył jego kopie. Próbowałem to robić i nie czułem się z tym dobrze. Dla mnie, jako muzyka, o wiele ciekawsze od powiększania czyjegoś portfela jest podejmowanie jest dla ciebie muzyka?Wspaniałym językiem, starszym niż słowa, który jednoczy ludzi, dotyka ich wnętrza w sposób dla innych form sztuki nieosiągalny. Niestety, w ostatnich dwóch dekadach wszytko to zeszło na drugi plan. Nie widzę dziś żadnego, absolutnie żadnego młodego zespołu, o którym za dwadzieścia pięć lat ktoś powie „oni byli wielcy” albo „oni są wielcy”. Prawie wszystko, co dziś powstaje, jest sztuczne, nieprawdziwe, nastawione na zysk. Dla mnie muzyka i show-biznes to dwie zupełnie odrębne materie, niemające ze sobą nic wspólnego. Dziesięć lat temu, po wydaniu debiutanckiej płyty „Up All Night”, a następnie drugiego albumu „Razorlight” stałeś się wielką gwiazdą. O tobie i zespole pisały największe media, sam trafiałeś nawet okładkę „Vogue’a”, związałeś się też z aktorką Kirsten Dunst. W ostatnich latach zupełnie się wyciszyłeś. Dlaczego?Nie interesuje mnie bycie celebrytą, uśmiechanie się do fotoreporterów i udzielanie wywiadów o tym, co jem na śniadanie. Sława jest jak narkotyk, na szczęście bardzo szybko udało mi się odbyć udany odwyk. Pojechałem na moim motocyklu na kilka miesięcy na piękną szkocką wyspę, na której mogłem się od wszystkiego odciąć, bez telefonu i Internetu.. Czytałem książki, spacerowałem po lesie, pisałem, a nawet udzieliłem kilku lekcji gry na gitarze w miejscowej szkole. To mi pomogło. Dziś nie zobaczysz mnie na żadnym lubisz Internetu? Nie, że nie lubię – nie znoszę. Nie używam Facebooka, nigdy nie zrobiłem sobie selfie i nie wrzuciłem jej na stronę, bo kompletnie nie rozumiem, czemu miałoby to służyć. Pokazaniu, jaki jestem fajny? Daj spokój… Muzyki też nie słucham z mp3, a wyłącznie z płyt. Cyfra brzmi okropnie. Czekam na czasy, gdy w muzyce znowu zdarzy się coś magicznego...Z trzech płyt Razorlight którą cenisz najbardziej?Pierwszą, „Up All Night”. To był praktycznie mój solowy album. Na drugiej mocniej poszliśmy w stronę popu, choć to właśnie ona osiągnęła największy sukces. To był dla nas dobry czas. Trzecia była mniej udaną próbą powtórzenia tej kiedyś: „Dylan robi frytki. Ja piję szampana”. Mógłbyś wytłumaczyć, o co chodziło?Nie mam pojęcia [śmiech]. Głupstwo bez znaczenia, wypowiedziane dla żartu na jakiejś konferencji prasowej. Dziwi mnie, że po dziesięciu latach nadal wzbudza to takie emocje. A pamiętasz swój najgorszy koncert?Jak dziś. To było w 2002 roku. Graliśmy jako support przed zespołem coverującym piosenki Kylie Minogue. Był naprawdę okropny, ale my zabrzmieliśmy jeszcze gorzej. Nauczyło mnie to dwóch rzeczy – nigdy nie pić przed koncertem ani nie wychodzić na niego w sytuacji, gdy mam gitarę nastrojoną do nuty E, a basista do D…Rozmawiał: Paweł Piotrowicz

Wywiad był po angielsku. Notowania. Przejdź na. 28.11.2014 18:14. Foy odnotowuje, że rozmowa jest prowadzona po angielsku, a Tusk wypowiada się w sposób _ wyważony, lecz pewny _.

Strona główna Empik Pasje. Magazyn online Wracasz po trzech latach z nowym albumem. Powiedz, czy ta płyta będzie inna niż „Seul” i „Reviens” oraz dlaczego ten album nazywa się po prostu „Garou”?Bardzo długo myślałem o tej płycie. Wracasz po trzech latach z nowym albumem. Powiedz, czy ta płyta będzie inna niż „Seul” i „Reviens” oraz dlaczego ten album nazywa się po prostu „Garou”?Bardzo długo myślałem o tej płycie. Chciałem mieć czas, żeby zrobić ją w spokoju, nie mieć żadnych terminów na karku, chciałem być na 100% pewny, że jest ukończona zanim zaczniemy myśleć o premierze i promocji. I nagle wielkie zaskoczenie, wszystko poszło nam tak łatwo i tak szybko, naturalnie. Ten album jest chyba o wiele bardziej dojrzały niż poprzednie. To jest ten album, o jakim zawsze marzyłem. Tak „po prostu” i bez problemów. Naturalnie. Spontanicznie. Tak jak lubię. Jakiś czas temu, gdy byłeś w Polsce na koncertach, zapowiadałeś, że trzeci album będzie po angielsku…Już druga płyta miała być po angielsku. Ale w sumie doszedłem do wniosku, że jest tylu ludzi, którzy czekają na album po francusku, że na razie nie ma takiego przymusu. Nagrywając po raz pierwszy płytę po angielsku miałbym o wiele mniej wolności. Przy tej trzeciej płycie, po tym jak dwie pierwsze spotkały się z ciepłym przyjęciem, pozostawiono mi w zasadzie wolną rękę. Co do decyzji, co do wyborów piosenek, ludzi. Pozwolono, żebym sam decydował. Nie sądzę, że miałbym taki luksus pracując nad płytą po angielsku. Już na samym początku proszono mnie o wiele się z tego w Polsce cieszymy, bo czekamy na twoje francuskie piosenki…Może nie powinienem mówić tego w rozmowie z tobą, ale często pokazuję was jako przykład… Ja się naprawdę czuję o wiele bardziej dumny z tego, że udało mi się osiągnąć sukces w Polsce z płytą francuskojęzyczną, niż gdybym zaczął śpiewać po angielsku dla publiczności francuskojęzycznej, która już mnie zna od dawna. To miłe…Ale to prawda, naprawdę to wszystko, co się działo w Polsce jest dla mnie bardzo ważne i wzruszające! Nawet jeśli publiczność na koncertach śpiewa fonetycznie?(śmiech) No to jest właśnie przeurocze!Słuchając twojego nowego materiału odniosłam wrażenie, że śpiewasz inaczej, troszkę wyżej. Tak, jakby odrobinę zmieniał ci się głos. Czy to prawda i jeśli tak, czy to był wypadek przy pracy, czy celowe działanie, chęć ewoluowania również w sferze wokalnej?Nie jestem pewien. Wydaje mi się, że to chyba dlatego, że miałem dużo czasu, nie spieszyłem się i miałem głos bardziej wypoczęty niż kiedykolwiek. Nie musiałem go do niczego zmuszać. Faktycznie chyba ugrałem kilka nutek w górę, ale przede wszystkim ugrałem więcej dynamiki w głosie. Rzeczywiście bardziej go kontroluję. Jakie były twoje inspiracje do tego albumu, po raz kolejny nie ty napisałeś piosenki. W jaki sposób je wybierałeś? To strasznie ekscytujące wybierać sobie utwory z ogromnej liczby propozycji jakie dostaliśmy. Przysłano mi 158 piosenek. To wielki przywilej wybierać sobie z pośród tylu pięknych melodii i tekstów. Od początku postanowiłem, że chcę mieć na płycie 12 kawałków, jak 12 godzin na zegarze, bo motywem przewodnim tej płyty jest czas. Wydawało mi się, że to będzie potwornie trudne, bo 12 to strasznie mało. Ale po raz kolejny - to jakby stało się samo. Zakochałem się dokładnie w tych piosenkach od pierwszego słuchania i są moje. Bardziej niż kiedykolwiek, choć to nie ja je napisałem. I wiem, że będą mnie niosły na scenie, bo to koncerty są tym, na czym najbardziej mi zależy i co najbardziej kocham robić. Jeszcze zapytam cię o twoich twórców. Bo dalej wiernie śpiewasz piosenki Plamondona, Goldmana, ale wśród nich pojawił się też ktoś nie bardzo znany w Polsce, czyli Pascal Obispo. Znamy jego piosenki, przeboje śpiewane przez Nataszę St Pier, ale nie jego samego, opowiedz kto to taki…Poznaliśmy się gdy grałem Quasimodo w „Notre Dame de Paris”. Szybko się zaprzyjaźniliśmy, bardzo się cieszyłem, gdy zaczął pracować z Nataszą. Od pierwszej płyty proponował mi piosenki, ale jakoś chyba to jeszcze nie był ten moment. No i wreszcie zaczęliśmy współpracę teraz. Co zresztą jest bardzo miłe i fajne, pracować z wielkim twórcą, który zanim zaczął dla ciebie pracować, przez wiele lat był po prostu twoim przyjacielem. Z tej współpracy zrodziła się przepiękna piosenka „L’injustice”. To ponoć także spotkanie z kimś bardzo szczególnym. Zadedykowałeś ją Patrickowi Dilsowi…Pewnie nie wiecie kim on jest, tak jak nikt w Quebecu nie wie kto to taki. Poznaliśmy się w czasie wielkiego charytatywnego koncertu we Francji. Piosenka była już wtedy nagrana. Ktoś nas sobie przedstawił, rozmawialiśmy, on mi opowiedział całą swoją dramatyczną historię. Patrick przesiedział 15 lat w więzieniu za zbrodnię, której nie kiedy przyszedł czas na kręcenie wideoklipu zadzwoniłem do niego z zaproszeniem, czy nie zechciałby w nim wystąpić. Był bardzo zaskoczony. Ale chodziło mi przede wszystkim, żeby przyjechał spędzić miło czas w Quebeku, gdzie nikt go nie zna, gdzie jest anonimowy. Mógł być po prostu sobą. A teraz ci wszyscy, którzy znają jego historię, będą widzieli w nim symbol najstraszliwszej niesprawiedliwości, o której mówi ta piosenka. Stracił w więzieniu całą swoją młodość. Został niewinnie skazany na dożywocie mając zaledwie 16 lat. Dopiero po 15 latach poznaliśmy prawdziwego mordercę. Straszne…Zawsze sprawiasz wrażenie człowieka szczęśliwego, roześmianego, optymisty. A twoje piosenki są przeważnie smutne i melancholijne…Ja kocham śpiewać o emocjach! Lubię dawać ludziom szczęście, dlatego dużo się uśmiecham. Ale żeby dawać im szczęście piosenką, trzeba „odczarowywać” to, co ich boli. Śpiewać im o prawdziwych emocjach. Bo trochę o nich zapominamy w świecie w jakim żyjemy. Największe emocje to miłość, rozstanie, o nich właśnie śpiewam. Na tej płycie jest piosenka Quand je manque de toi. Podobno dedykujesz ją swojej córeczce…Ona została dla niej napisana. Mój przyjaciel Jacques Veneruso napisał ją rok temu. On zna mnie bardzo dobrze. Wie jak mi jest źle, kiedy jestem daleko od mojej córeczki. Nie prosiłem go o to, żeby napisał o tym piosenkę, ale ona jest tak piękna, że chciałem ją koniecznie śpiewać. Ale ten utwór można rozumieć też jako piosenkę o tęsknocie za miłością. Każdy może po swojemu odczytywać ten utwór…Tak, każdy może ją sobie przywłaszczyć, bo każdy z nas za kimś tęskni. Ja ją śpiewam dla mojej córeczki i dla wszystkich ludzi, którzy ze mną pracują. W mojej ekipie jest wielu Quebecoisów i kiedy jedziemy w trasę, wszyscy są bardzo daleko od swoich rodzin. Tęsknimy wszyscy strasznie, coś czuję że sporo łez popłynie w tournee w czasie tego kawałka. Twoja córeczka Emelie wie, że jej tata jest gwiazdą rocka? Widziała cię na scenie?Tak, widziała mnie na scenie, ale dla mnie jest strasznie ważne, żeby to wszystko działo się dla niej stopniowo. Ona wie, że tata jest muzykiem, ale ma absolutnie w nosie to, czy tata jest gwiazdą. Udało mi się przekazać jej pasję do muzyki, ale trzymam ją z daleka od całego światka show biznesu. Była na moim koncercie, obejrzała chyba dwie piosenki i jej się znudziło, więc się poszła bawić za kulisy. Zastanawia mnie prawie magiczny fenomen piosenkarzy kanadyjskich w Polsce. Ty, Celine Dion, Natasha St Pier, ale też - ukochany przez wszystkich w Polsce - Leonard Cohen, umiesz go wytłumaczyć? Nie mam pojęcia co to jest, ale jest coś na rzeczy. W jakiś sposób faktycznie Kanadyjczycy i Polacy są do siebie podobni. Nie wiem sam dokładnie, jest coś podobnego w naszej wrażliwości, szacunku do ludzi… A jaki był twój pierwszy kontakt z Polską? Pamiętam kilka lat temu, w Nicei na południu Francji, ktoś mi powiedział: „musisz koniecznie przyjechać do Polski, bo wszyscy tam znają piosenkę ‘Gitan’”. Nie wierzyłem, no bo jak i skąd? No i w życiu nie sądziłem, że to będzie taki sukces. A poza tym, ja chyba od zawsze miałem jakieś tam kontakty z Polską, przez - jak to się mówi - życie miłosne.. To kiedy do nas wrócisz, bo czekamy…Myślę, że w przyszłym roku. Wprawdzie mamy już masę koncertów w kalendarzu, ale to oczywiste, że do was przyjedziemy. To jeśli chodzi o spektakle, ale ja sam spróbuję przyjechać jeszcze wcześniej. Wobec tego co szykujesz na nadchodzące tournee?Latem będę grał na festiwalach w Quebecu. Nigdy wcześniej nie robiłem całej trasy na plenerowych scenach. Prawdziwa trasa zacznie się w listopadzie. Chcę mieć wielką, nowoczesną scenę, która jednak łatwo i szybciutko będzie mogła dać nastrój intymności. Moim największym wyzwaniem jest właśnie dynamika, jaką chcę osiągnąć zmianami. I głosem i piosenkami, ale też dekoracjami. Żeby sprawiały, że scena będzie się wydawać raz malutką raz wielką, żeby przechodziła z nastroju w nastrój. Twoje najpiękniejsze wspomnienie z Polski?Na zawsze to chyba będzie Festiwal w Sopocie. To była miłość od pierwszego wejrzenia. To był pierwszy raz, kiedy u was śpiewałem. Nigdy w życiu tego nie zapomnę. Mam nadzieję, że uda nam się z tego stworzyć miłość na dobre i złe…Na podstawie materiałów promocyjnych Sony BMG Polecane artykuły

allegro.cartelcolor.com. allegro.cartelcolor.com. Wiele przetłumaczonych zdań z "wywiad" – słownik angielsko-polski i wyszukiwarka milionów angielskich tłumaczeń.
Tylko u nas-specjalnie dla Was wywiad z Candy. Piosenkarka niedawno zagrała koncert w klubie Lemon Sound najnowszy album „Między Jawą a Snem” składa się z 2 części. Jedna z muzyką pop, a druga z muzyką elektro. Skąd pomysł na to, aby wydać album w takiej formie? Pierwsza część charakteryzuje się tym, że zawiera utwory popowe oraz rockowe z dużą ilością partii gitarowych oraz z elementami mocnego riffu. Druga część to kawałki z muzyką elektroniczną, przy których można potańczyć, a więc w sam raz do grania w klubach. Elektro charakteryzuje się również tym, że zawiera tylko i wyłącznie anglojęzyczne utwory, natomiast te w języku polskim można znaleźć w części pop. Czy podział na część polskojęzyczną oraz anglojęzyczną, to próba znalezienia kompromisu między rynkiem polskim a zagranicznym? Tak jest to forma kompromisu. Staram się go zachowywać już od początku swojej kariery, a więc od momentu wydania pierwszej płyty pt. „Hałas w mojej głowie”. Wtedy to nagrałam kawałki w naszym ojczystym języku wraz z ich odpowiednikami w języku angielskim. To samo dzieje się w przypadku nagrywania klipów, ponieważ jeden z nich zawsze jest przeznaczony na eksport. W tej chwili napływa mnóstwo muzyki z zagranicy, gdzie ponad 90% z nich to utwory wykonywane po angielsku. Ponadto znacznie łatwiej jest śpiewać w tym języku, w odróżnieniu od polskiego, który jest o wiele trudniejszy w wymowie. W związku z tym staram się pogodzić te dwie kwestie, dlatego też swoją muzykę tworzę zarówno dla fanów z Polski, jak i tych z zagranicy. Gdzie poza Polską, można spotkać Cię na koncertach? Jeżeli chodzi o zagraniczną scenę muzyczną, to występowałam przede wszystkim w Anglii oraz w USA. Grałam w klubach popularnych wśród Polaków, ale także w takich, gdzie można spotkać tylko obcokrajowców. Otrzymuję wiele zapytań ze wschodniej Europy oraz z południa, a dokładnie z Włoch, ponieważ tam również są emitowane moje klipy. Grałam mnóstwo koncertów w Azji, a obecnie przygotowuję się do czterech kolejnych tras koncertowych, które będą się tam odbywały. Cały czas staram się rozwijać. W zeszłym roku wzięłaś udział w 3-miesięcznej trasie po Chinach. Dlaczego właśnie tam zdecydowałaś się koncertować? PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjciIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+PHNjcmlwdCBhc3luYyBzcmM9Ii8vci5jb3phZHppZW4ucGwvc2VydmVyL3d3dy9kZWxpdmVyeS9hc3luY2pzLnBocCI+PC9zY3JpcHQ+ PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjciIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+PHNjcmlwdCBhc3luYyBzcmM9Ii8vci5jb3phZHppZW4ucGwvc2VydmVyL3d3dy9kZWxpdmVyeS9hc3luY2pzLnBocCI+PC9zY3JpcHQ+ Przede wszystkim jest to zasługa Internetu. Ktoś mnie zauważył, obejrzał mój występ, spodobało mu się i w końcu postanowił mnie zaprosić. Okazało się, że był to świetny pomysł. Jakie wrażenie zrobiła na Tobie tamtejsza kultura? Chińska kultura bardzo mi się podoba, ponieważ kompletnie różni się od naszej, żeby ją zrozumieć trzeba tam być. Chiny to kompletnie inny świat, inne zachowania oraz przyzwyczajenia tamtejszych mieszkańców. Bardzo lubię poznawać inne kultury, ponieważ za każdym razem dowiaduję się czegoś nowego. Co prawda w trasie porozumiewaliśmy się tylko w języku angielskim, ale poznałam trochę chińskich słów. Jest mi o tyle łatwo, że w Chinach współpracuję przede wszystkim z Amerykanami. Twój album jest dostępny tylko i wyłącznie w wersji Digital na iTunes. Myślisz, że jest to przyszłość muzyki, a płyta CD odejdzie całkowicie w zapomnienie? Jestem przekonana, że Digital oraz to wszystko co sprzedaje się przez Internet, to nasza przyszłość. Generalnie odchodzi się od tych starszych form zapisu muzyki na rzecz tych coraz nowszych. Jeżeli chodzi o CD, to one co prawda nadal się sprzedają, ale nie w takiej ilości jaką chciałoby się uzyskać. Natomiast internet sprawia, że nie trzeba tłoczyć całego materiału na płycie, nie trzeba drukować okładek ani przygotowywać taśmy matki itd. Dzięki temu rozpowszechnianie muzyki jest o wiele tańsze, a sprzedaż dwukrotnie większa niż w przypadku płyt CD. Kawałki, które znajdują się na Twojej płycie mają zostać zremisowane przez różnych DJ-ów. Możesz zdradzić jakieś szczegóły? Na taki pomysł wpadłam razem z wytwórnią, która zajmuje się promowaniem producentów muzycznych, DJ-ów oraz wydawaniem ich remixów. Będzie to niespodzianka, mogę jedynie powiedzieć, że obecnie jesteśmy na etapie dogadywania wszystkich szczegółów. Napływa bardzo dużo remixów, każdy DJ może wybrać sobie trzy-cztery kawałki, które podobają mu się najbardziej. Mam nadzieję, że powstanie dobra klubowa płyta. Byłaby to chyba pierwsza płyta na naszym rynku, stworzona w całości z samych remixów polskiego wykonawcy. Niedawno na ekrany wszedł film Barbary Białowąs pt. „Big love”, w którym zagrałaś jedną z ról. Jak to się stało, że pojawiłaś się na dużym ekranie. Drzemie w Tobie aktorka? Propozycję zagrania w tym filmie otrzymałam już dosyć dawno temu, bo rok przed jego powstaniem. Bardzo spodobał mi się scenariusz, ponieważ nie jest on prosty i oczywisty. Nie opowiada o kolejnej standardowej historii o miłości. Jest to bardzo przewrotny film, ponieważ opiera się o przeżycia dotyczące trudnych relacji damsko-męskich, których wielu z może doświadczyć. Miałam możliwość wybrania dla siebie dowolnej roli. Nie czułam się jednak na siłach, aby zagrać jakąś większą rolę i zdecydowałam się na coś mniejszego. Sama reżyserka stwierdziła potem, że powinnam wybrać trudniejszą rolę, ponieważ bardzo dobrze sprawdzam się na planie filmowym. Bardzo mi się to spodobało, więc być może następnym razem zdecyduję się na coś większego. Nie czuję w sobie jakiegoś wielkiego aktorskiego talentu, ale być może podszkolę się z gry aktorskiej, aby móc kontynuować swoje filmowe występy. Teraz traktuję to jako bardzo fajny dodatek oraz możliwość zdobycia nowego doświadczenia. Pochodzisz z muzykującej rodziny. Czy kariera piosenkarki jest Twoją własną decyzją czy to raczej rodzice mieli wpływ na tę decyzję? PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjQxIiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0KPHNjcmlwdCBhc3luYyBzcmM9Ii8vci5jb3phZHppZW4ucGwvc2VydmVyL3d3dy9kZWxpdmVyeS9hc3luY2pzLnBocCI+PC9zY3JpcHQ+ PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjQxIiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0KPHNjcmlwdCBhc3luYyBzcmM9Ii8vci5jb3phZHppZW4ucGwvc2VydmVyL3d3dy9kZWxpdmVyeS9hc3luY2pzLnBocCI+PC9zY3JpcHQ+ Od zawsze jeździłam na koncerty z rodzicami. Jeszcze wtedy, gdy nie potrafiłam zbyt dobrze mówić. W wieku 13 lat powiedziałam „Dosyć, teraz chcę robić coś swojego”, więc dosyć długo z nimi podróżowałam, przesiadywałam w studiu nagraniowym z różnymi rodzinami muzykującymi, ze Steczkowskimi. Nie wyobrażałam sobie niczego innego poza tworzeniem muzyki. Miałam co prawda swoje pasje związane z fotografią oraz architekturą, ale śpiewanie było tym co zawsze chciałam robić. Jakie masz plany na ten rok? Dostaję bardzo dużo propozycji koncertowych zarówno z Polski, jak i z zagranicy, więc trzeba będzie to jakoś ze sobą pogodzić. Jak na razie zaczynamy się rozkręcać. Jestem również w trakcie przygotowywania akustycznego projektu, tak więc mam do zrealizowania mnóstwo planów. Mam nadzieję, że jak spotkamy się pod koniec roku, to będę mogła Ci powiedzieć „Wszystko co zaplanowałam zostało zrobione”. Bardzo Ci tego życzę. Rozmawiała Anna Prokopfoto: i obejrzyjcie galerię zdjęć z koncertu Candy w Lemon Sound Gallery! .
Dzięki temu w filmach zobaczymy ujęcia m.in. z Luwru, Hôtelu des Invalides, zamków w Fontainebleau i Saint-Germain-en-Laye, cytadeli Saint-Malo czy zabytkowego centrum miasta Troyes. Na planie panowała znakomita atmosfera, o czym w wywiadach chętnie wspominali odtwórcy głównych ról. WYWIAD Z VINCENTEM CASSELEM, AKTOREM Wywiad z nastoletnimi uczniami Helen Doron. O nauce i używaniu języka angielskiego, pasji i planach na przyszłość. Dobrego słuchania. słuchaj na: Spreaker, Spotify, Google Podcast, Apple Podcast, YouTube Grzegorz Grabiec: Ja mam tu dużo gości dzisiaj w Lublinie, Weronika, Filip, Ania, Weronika, Helena, Amelka, Lidia, tak? Odezwijcie się. Wszyscy: Cześć Uczycie się w Helen Doron, długo? Filip. Filip: Uczę się w Helen Doron od jedenastu lat już prawie. I co się nauczyłeś? Filip: Dużo angielskiego na wysokim dosyć poziomie. Zdałeś jakiś egzamin? Filip: Egzaminy Cambridge. A który? Filip: W tej chwili piszemy na poziomie C1. A reszta? Wszyscy: B2, haha. Słyszałem, że wy jakieś reklamy nagraliście ostatnio, czy co to było? Piosenka? Amelia: Jeżeli chodzi o piosenkę, to w tamtym roku przyszedł nam do głowy taki pomysł, żeby stworzyć piosenkę i układaliśmy sami tekst do niej i potem taką, a’la choreografię i nagraliśmy, to wszystko. Po angielsku oczywiście? Amelia: Tak, wszystko po angielsku, z takim przekazem jakby młodzieżowym, że mamy głos i moc. I gdzie to można zobaczyć gdzieś? Amelia: Na chwilę obecną chyba nigdzie. Czyli to, na własne potrzeby było? Amelia: Tak, yhm. Czyli tutaj w szkole? Amelia: Tak. Nie, że na jakiś konkurs, czy żeby się gdzieś pochwalić? Amelia: Nie, nie, to było tylko tak w ramach zajęć zrobione. Nauka poprzez zabawę w szkole Helen Doron I co? Fajna zabawa? Amelia: Tak, tak. Tylko nie chcecie pokazać. Amelia: Na razie nie, ale mimo wszystko, ja przynajmniej się dobrze bawiłam. A ty Filip, co? Też się fajnie bawiłeś? Filip: Świetnie się bawiłem, zdecydowanie, było to ciekawe przeżycie i chyba dużo z tego dobrych wspomnień mamy. Ale chyba coś słyszałem, że tę reklamę ostatnio nagrywaliście. Filip: Ostatnio reklama, to nie było nagranie, tylko robiliśmy jakby taki baner reklamowy na takiej dużej kartce, rysowaliśmy reklamę i pisaliśmy. I co? Filip: No i też chyba wyszło ciekawie. I pochwaliliście się gdzieś czy się też wstydzicie? Filip: Jeszcze nie, ale może za niedługo gdzieś. Może. Filip: Fajnie by było. Pierwszy jakiś konkurs artystyczny, marketingowy, plastyczny? Filip: No nie bardzo. No nie bardzo? Ty, Ania, ile się uczysz w Helen Doron? Ania: W Helen Doron uczę się też około jedenastu lat, jak Filip też nauczyłam się dużo rzeczy nie tylko z gramatyką, ale i o historii Londynu i takich ciekawostek, przede wszystkim się wspaniale bawię w grupie, na prawdę, bardzo pomogło mi to, żeby zbudować mój angielski. No dobra, ale to wyuczone takie teksty, a coś od siebie? Ania: Nie, niewyuczone naprawdę nie są. I co lubisz w Helen Doron najbardziej? Ania: Bardzo mi się podoba podejście do nauki, te lekcje nie są sztywne, zawsze jest jakaś gra, rozrywka, zabawa, nie ma takiego jakby stresu, napięcia, nauczyciele są uśmiechnięci, grupa też jest bardzo szczęśliwa. Jak uczniowie Helen Doron oceniają swój poziom angielskiego I co, używasz gdzieś angielskiego w życiu, na co dzień? Ania: Jeżeli czasami na przykład rozmawiamy przez Internet z ludźmi po angielsku. I co? Jak idzie? Ania: Muszę powiedzieć, że dobrze, dużo lepiej niż parę lat temu. No to fajnie. A ty Helena, słyszałem, że jakąś karierę kucharską robisz. Miałaś nawet film na youtubie jak gotujesz i zostałaś gwiazdą, tego youtuba. Jak to było? Powiedz o tym. Helena: To były takie filmiki, które niektórzy uczniowie chętnie nagrywali i generalnie chodziło o to, żeby pokazać, że angielski przydaje się, tak naprawdę niezależnie od naszej pasji i zainteresowań, ja akurat z racji tego, że bardzo lubię piec, nagrywałam filmik taki po angielsku, w którym opowiadam o tym, o mojej pasji. I co, lubisz gotować? Helena: Piec bardziej. Piec. Helena: Ale gotować też lubię. I planujesz z tym swoją przyszłość jakoś? Helena: No zobaczymy, ale bardzo możliwe. I będziesz konkurencją dla wszystkich, nie wiem, kto tam teraz sławny jest w gotowaniu, pieczeniu. W pieczeniu to chyba nikogo nie ma, co? Helena: Nie no, ja tak bardzo w domowych warunkach piekę na razie. Od czegoś trzeba zacząć. A jak ci się to nagrywanie tego filmu, jak to było? Helena: To było bardzo sympatycznie, naprawdę, ciekawe doświadczenie. Przygoda taka na luzie, czy stresująca, czy…? Helena: Nie, było na luzie raczej. Gwiazdą filmu i telewizji też możesz zostać ewentualnie? Helena: No, na razie zostaniemy przy tym filmiku. OK, haha, od czegoś trzeba zacząć zawsze. Helena: Tak, tak. Doświadczenie dzieci z nauki angielskiego w prywatnych szkołach i w Helen Doron Weronika, coś opowiedz o sobie. Weronika: ja uczęszczam do Helen Doron tylko przez dwa lata, bardzo żałuję wraz z rodzicami, że nie zapisałam się wcześniej, ponieważ przez te dwa lata widzę taki progres w mojej nauce, że no nie ukrywam, nigdy nie byłam na takim etapie nauki angielskiego i widzę bardzo dużą różnicę, i ogólnie uczęszczam na te zajęcia z chęcią, nie jest to dla mnie ani stresujące i w ogóle, tak naprawdę przychodzę się tutaj odstresować. A uczyłaś się wcześniej angielskiego gdzieś? Weronika: Tak, uczyłam się tutaj niedaleko w szkole prywatnej i naprawdę nie nauczyłam się tak dużo przez cztery lata, jak tutaj przez dwa. A jak weszłaś do grupy? Bo wy chodzicie razem wszyscy, prawda? Wszyscy: tak. Jak weszłaś do tej grupy tu i oni wszyscy tu po dziesięć czy osiem lat wtedy i to takie kujony, tacy, mówią po angielsku i wszystko wiedzą, a ty, co? Jak to było? Weronika: No na początku doznałam lekkiego szoku, ale po jakimś miesiącu, dwóch okazało się, że są bardzo fajnymi ludźmi, nie są kujonami, potrafią się śmiać. Punktuje, punktuje, zapamiętajcie sobie. Wszyscy: Haha. I co, zintegrowałaś się z grupą i z poziomu angielskiego i jakoś… Weronika: Jakoś leci. Jakoś leci, nie jest tak strasznie? Oni to pewnie wszyscy mówią, śpiewają, nie? Weronika: No tak. Inaczej, na pewno inaczej. Lidia, śmiało, śmiało powiedz o sobie. Jak trafiłaś do Helen Doron? Jak to było? Lidia: Tak naprawdę, to moja przygoda z Helen Doron zaczęła się w wieku trzech lat, jak mama mnie zapisała. Pamiętasz coś z tamtego czasu? Co pamiętasz pierwsze? Lidia: Jak siedziałam na pufie, haha, w sumie tyle, ale na pewno ta wiedza, którą wtedy nabierałam, to na pewno została mi teraz. I co, rozmawiasz po angielsku z jakimiś ludźmi? Lidia: No nie za bardzo, bo w Polsce nie mam jak rozmawiać z – na przykład – obcokrajowcami, ale czasami rozmawiamy z rodzicami, rodziców czasami uczę czegoś, tego, co się czasami uczę tutaj. A gdzieś na wakacjach, albo przez Internet znajomi? Lidia: Przez Internet, to raczej nie mam tak zbytnio znajomych, ale na wakacjach czasami się to przydaje, nawet czasami bardzo, bo wiadomo, jak coś trzeba na przykład zamówić, to w sumie tylko ja tak zazwyczaj mówię. Czyli zamawiasz i wykłócasz się później jak jest źle wystawiony rachunek. Lidia: Tak. I reklamację składasz i tam wszystko. Czyli się boją ciebie tam za granicą wtedy. Wszyscy: Haha. No, bo nie mogą tam nakłamać, coś oszukać, nie? Bo ty tam wszystko od razu… Lidia: Wszystko w głowie. Wszystko w głowie, wszystko powiesz. I to jak później było z tą nauką w tym Helen Doron? Lidia: Później zmieniałam dwa razy, znaczy Helen Doron, cały czas tu jestem, ale zmieniałam jakby dwa razy miejsce, w którym byłam, na przykład… W sensie do innej szkoły… Lidia: Potem byłam w Lublinie na Choinach też, a teraz jestem tutaj przez trzy lata. I jaka różnica jest, bo to tak zmiana, niektórzy lubią, niektórzy nie lubią. Jak u ciebie? Lidia: Nie miałam takiego zbytniego szoku, bo zawsze ludzie są tak strasznie mili i zawsze się szybko zaaklimatyzowałam. Pierwsze odczucia dziecka po dołączeniu do grupy zajęciowej w szkole Helen Doron Czyli nie ma tego problemu? Amelia, jak trafiłaś do Helen Doron? Amelia: No to ja trafiłam z polecenia jednej z moich koleżanek. Ile miałaś lat wtedy? Amelia: To było sześć lat temu, więc miałam około dziewięć lat, no i właśnie od tamtej pory mój angielski zaczął bardzo, jego poziom zaczął się zwiększać, bo tak jak na przykład Weronika powiedziała, naprawdę czuję ogromną różnicę teraz tej nauki angielskiego, na jakim jestem teraz poziomie i w jaki łatwy sposób i przyjemny można się w tej szkole go uczyć. A wcześniej się uczyłaś angielskiego? Amelia: Tylko i wyłącznie w szkole, nie miałam takich dodatkowych zajęć. Jakie, bo to jak miałaś dziewięć lat, to już więcej pamiętasz, jakie było pierwsze wrażenie? Amelia: No to ja byłam bardzo zadowolona, pamiętam, że grupa była dosyć mała, ale mimo tego, bo byłam w innej grupie, niż jestem teraz. W tym momencie, ale mimo wszystko właśnie, panie nauczycielki są przemiłe i bardzo ułatwiają tę naukę i jest to bardzo przyjemny proces i chce się przychodzić na te lekcje, na prawdę, ja zawsze każdej środy czekam na ten angielski, żeby przyjść na lekcje, bo jest to na prawdę, taki czas w tygodniu gdzie po prostu ta nauka jest bardzo przyjemna. Amelia, jeszcze pytanie do ciebie. Czy to twoje doświadczenie pierwsze jak przyszłaś tutaj? Miałaś lat dziewięć, co było jakieś, nie wiem, inne, zaskakujące, pozytywne? Jakbyś to opisała? Amelia: Było na pewno bardzo pozytywne, właśnie pamiętam, że zauważyłam tą różnicę nauki, sposobu nauki angielskiego, bo tak jak mówiłam, nie uczęszczałam na żadne dodatkowe zajęcia, więc też nie miałam takiego punktu odniesienia, ale z drugiej strony jakby chodziłam do szkoły i tam są lekcje angielskiego, no i naprawdę odczułam ogromną różnicę pod względem właśnie tej nauki i tego, w jaki sposób mogłam się tego wszystkiego nauczyć. I w szkole ci to pomogło? Amelia: Tak, o wiele, właśnie i teraz i wtedy było mi o wiele prościej w szkole i mogłam już bardziej korzystać z tych lekcji, bo właśnie ta wiedza była trochę większa i właśnie pamiętam, że mogłam się czuć po prostu pewniej na lekcjach w szkole. OK, jeszcze mi została… Dziękuję ci bardzo. Mam jeszcze jedną osobę, która się nie przedstawiła, nie opowiedziała o swoich doświadczeniach z angielskim w Helen Doron, Weronika, druga Weronika. Druga Weronika: Ja uczęszczam do Helen Doron około pięciu lat, tak naprawdę trafiłam tu przez czysty przypadek, przejeżdżając tutaj niedaleko, przez aleje kraśnickie, tak naprawdę jak moi rodzice zobaczyli, że tak naprawdę, chciałabym uczyć się więcej tego angielskiego, bo chciała i moim rodzicom też bardzo zależało na tym, żebym ten angielski umiała, bo teraz bardzo dużo osób potrzebuje tego języka, czy w pracy, czy za granicą, czy nawet w rozmowach ze znajomymi, którzy rozmawiają po angielsku i tak jakoś wyszło, tak tu trafiłam. I co, masz jakieś plany z angielskim na przyszłość, czy to za szybko? Druga Weronika: Myślę, że na razie przyda mi się tylko i wyłącznie do, nie wiem jak to ująć, nawet szczerze mówiąc. Do nauki, do hobby? Druga Weronika: Yhm. No, bo tutaj różnie, tam, że czytają komiksy, oglądają filmy, słuchają piosenki, czytają książki. Filip, weź o tym młodzieżowym języku coś. Wszyscy: Haha. Powiedz, powiedz. Filip: No w tym, to jestem najgorszy. Dlaczego? Jesteś młodzieżą. Filip: Bo nie używam takiego języka za bardzo, jakby… Ale znasz. Filip: Może i znam, ale nie, to można powiedzieć, co ja mam powiedzieć o młodzieżowym języku? No ja nie wiem, bo ja nie jestem młodzieżą, ja was pytam, bo ja się chcę dowiedzieć. Że pani Ewa nie używa młodzieżowego języka, więc czym jest ten młodzieżowy język? Jakieś słówka, nie wiem, terminy? Filip: No, młodzieżowy język, to chyba… Jakieś dzbany, XD, nie wiem, co tam teraz jest na topie, to wszystko stare jest, nie? Wszyscy: Haha. Filip: Czy ja wiem, czy stare? Nie? Filip: Chyba nie stare. Używa się jeszcze? Filip: Niektórzy chyba tak. Jakiś śpiulkolot, nie wiem, co tam… Wszyscy: Haha. Filip: To tego wątpię, żeby ktokolwiek wiedział, co to znaczy. Nie wiesz? W tamtym roku to było młodzieżowe słowo roku. Filip: Ja musiałbym w Internecie szukać, żeby dowiedzieć się, co to znaczy. Język angielski, drogą do spełnienia marzeń i ambicji dzieci No właśnie ja nie wiem, kto to głosował, jak to poszło, że śpiulkolot to młodzieżowe słowo roku tamtego. Jakie masz plany, bo ty mówiłeś już o swoich planach z angielskim, bo ty chciałeś medycynę, tam coś. Filip: W planach pani mówiłem. Pani mówiłeś, właśnie, przed nagraniem. Czy myślisz, że angielski, medycyna po angielsku? Bo tam łacina bardziej. Filip: Jak najbardziej widzę to, jako opcję, gdyż przedmioty w zakresie biologii i chemii najbardziej mi odpowiadają, a na pewno też można pójść pracować właśnie w krajach zagranicznych. Jak wszyscy wyjedziecie stąd, nikt tu nie zostanie. Filip: Nie no, nie jest to pewną rzeczą, ale jest to zdecydowanie opcją i myślę, że na pewno w takiej sytuacji, język angielski zdecydowanie pomoże mi w mojej przyszłości, bo dzięki, no, znajomości języka angielskiego, dogadam się wszędzie. Yhm. Weronika, twoje plany z angielskim na przyszłość coś? Druga Weronika: No to tak jak Filip, też planuję być lekarzem i to na pewno się ze sobą jakoś wiąże, no, bo pacjenci mogą pochodzić z innych krajów, no, a ja będę musiała się jakoś z nimi dogadać, a myślę, że w dzisiejszych czasach, za bardzo dużo osób migowego nie zna. No niestety, a ty znasz migowy? Druga Weronika: Nie. Też nie? Bo wiecie, z tymi lekarzami, to wiecie, jak jest u nas teraz? Ostatnio podali dane, że w Polsce na dziesięć tysięcy ludzi jest dwudziestu czterech lekarzy i to jest o połowę mniej niż w krajach sąsiednich, więc wydaje się, że bycie lekarzem to dobry pomysł, bo jest potrzeba. Dlatego, jak wy wyjedziecie wszyscy, przez to Helen Doron za granicę i będziecie gdzieś tam w Niemczech, w Szwajcarii, nie wiem, w Szwecji, w Anglii, Mozambiku. To ja wam podziękuję za tą rozmowę, miło było. Wszyscy: Dziękujemy. 11 min Nauka poprzez zabawę w szkole Helen DoronJak uczniowie Helen Doron oceniają swój poziom angielskiegoDoświadczenie dzieci z nauki angielskiego w prywatnych szkołach i w Helen DoronPierwsze odczucia dziecka po dołączeniu do grupy zajęciowej w szkole Helen DoronJęzyk angielski, drogą do spełnienia marzeń i ambicji dzieci Wywiad z nastoletnimi uczniami Helen Doron. O nauce i używaniu języka angielskiego, pasji i planach na przyszłość. Dobrego słuchania. słuchaj na: Spreaker, Spotify, Google Podcast, Apple Podcast, YouTube Grzegorz Grabiec: Ja mam tu dużo gości dzisiaj w Lublinie, Weronika, Filip, Ania, Weronika, Helena, Amelka, Lidia, tak? Odezwijcie się. Wszyscy: Cześć Uczycie się w Helen Doron, długo? Filip. Filip: Uczę się w Helen Doron od jedenastu lat już prawie. I co się nauczyłeś? Filip: Dużo angielskiego na wysokim dosyć poziomie. Zdałeś jakiś egzamin? Filip: Egzaminy Cambridge. A który? Filip: W tej chwili piszemy na poziomie C1. A reszta? Wszyscy: B2, haha. Słyszałem, że wy jakieś reklamy nagraliście ostatnio, czy co to było? Piosenka? Amelia: Jeżeli chodzi o piosenkę, to w tamtym roku przyszedł nam do głowy taki pomysł, żeby stworzyć piosenkę i układaliśmy sami tekst do niej i potem taką, a’la choreografię i nagraliśmy, to wszystko. Po angielsku oczywiście? Amelia: Tak, wszystko po angielsku, z takim przekazem jakby młodzieżowym, że mamy głos i moc. I gdzie to można zobaczyć gdzieś? Amelia: Na chwilę obecną chyba nigdzie. Czyli to, na własne potrzeby było? Amelia: Tak, yhm. Czyli tutaj w szkole? Amelia: Tak. Nie, że na jakiś konkurs, czy żeby się gdzieś pochwalić? Amelia: Nie, nie, to było tylko tak w ramach zajęć zrobione. Nauka poprzez zabawę w szkole Helen Doron I co? Fajna zabawa? Amelia: Tak, tak. Tylko nie chcecie pokazać. Amelia: Na razie nie, ale mimo wszystko, ja przynajmniej się dobrze bawiłam. A ty Filip, co? Też się fajnie bawiłeś? Filip: Świetnie się bawiłem, zdecydowanie, było to ciekawe przeżycie i chyba dużo z tego dobrych wspomnień mamy. Ale chyba coś słyszałem, że tę reklamę ostatnio nagrywaliście. Filip: Ostatnio reklama, to nie było nagranie, tylko robiliśmy jakby taki baner reklamowy na takiej dużej kartce, rysowaliśmy reklamę i pisaliśmy. I co? Filip: No i też chyba wyszło ciekawie. I pochwaliliście się gdzieś czy się też wstydzicie? Filip: Jeszcze nie, ale może za niedługo gdzieś. Może. Filip: Fajnie by było. Pierwszy jakiś konkurs artystyczny, marketingowy, plastyczny? Filip: No nie bardzo. No nie bardzo? Ty, Ania, ile się uczysz w Helen Doron? Ania: W Helen Doron uczę się też około jedenastu lat, jak Filip też nauczyłam się dużo rzeczy nie tylko z gramatyką, ale i o historii Londynu i takich ciekawostek, przede wszystkim się wspaniale bawię w grupie, na prawdę, bardzo pomogło mi to, żeby zbudować mój angielski. No dobra, ale to wyuczone takie teksty, a coś od siebie? Ania: Nie, niewyuczone naprawdę nie są. I co lubisz w Helen Doron najbardziej? Ania: Bardzo mi się podoba podejście do nauki, te lekcje nie są sztywne, zawsze jest jakaś gra, rozrywka, zabawa, nie ma takiego jakby stresu, napięcia, nauczyciele są uśmiechnięci, grupa też jest bardzo szczęśliwa. Jak uczniowie Helen Doron oceniają swój poziom angielskiego I co, używasz gdzieś angielskiego w życiu, na co dzień? Ania: Jeżeli czasami na przykład rozmawiamy przez Internet z ludźmi po angielsku. I co? Jak idzie? Ania: Muszę powiedzieć, że dobrze, dużo lepiej niż parę lat temu. No to fajnie. A ty Helena, słyszałem, że jakąś karierę kucharską robisz. Miałaś nawet film na youtubie jak gotujesz i zostałaś gwiazdą, tego youtuba. Jak to było? Powiedz o tym. Helena: To były takie filmiki, które niektórzy uczniowie chętnie nagrywali i generalnie chodziło o to, żeby pokazać, że angielski przydaje się, tak naprawdę niezależnie od naszej pasji i zainteresowań, ja akurat z racji tego, że bardzo lubię piec, nagrywałam filmik taki po angielsku, w którym opowiadam o tym, o mojej pasji. I co, lubisz gotować? Helena: Piec bardziej. Piec. Helena: Ale gotować też lubię. I planujesz z tym swoją przyszłość jakoś? Helena: No zobaczymy, ale bardzo możliwe. I będziesz konkurencją dla wszystkich, nie wiem, kto tam teraz sławny jest w gotowaniu, pieczeniu. W pieczeniu to chyba nikogo nie ma, co? Helena: Nie no, ja tak bardzo w domowych warunkach piekę na razie. Od czegoś trzeba zacząć. A jak ci się to nagrywanie tego filmu, jak to było? Helena: To było bardzo sympatycznie, naprawdę, ciekawe doświadczenie. Przygoda taka na luzie, czy stresująca, czy…? Helena: Nie, było na luzie raczej. Gwiazdą filmu i telewizji też możesz zostać ewentualnie? Helena: No, na razie zostaniemy przy tym filmiku. OK, haha, od czegoś trzeba zacząć zawsze. Helena: Tak, tak. Doświadczenie dzieci z nauki angielskiego w prywatnych szkołach i w Helen Doron Weronika, coś opowiedz o sobie. Weronika: ja uczęszczam do Helen Doron tylko przez dwa lata, bardzo żałuję wraz z rodzicami, że nie zapisałam się wcześniej, ponieważ przez te dwa lata widzę taki progres w mojej nauce, że no nie ukrywam, nigdy nie byłam na takim etapie nauki angielskiego i widzę bardzo dużą różnicę, i ogólnie uczęszczam na te zajęcia z chęcią, nie jest to dla mnie ani stresujące i w ogóle, tak naprawdę przychodzę się tutaj odstresować. A uczyłaś się wcześniej angielskiego gdzieś? Weronika: Tak, uczyłam się tutaj niedaleko w szkole prywatnej i naprawdę nie nauczyłam się tak dużo przez cztery lata, jak tutaj przez dwa. A jak weszłaś do grupy? Bo wy chodzicie razem wszyscy, prawda? Wszyscy: tak. Jak weszłaś do tej grupy tu i oni wszyscy tu po dziesięć czy osiem lat wtedy i to takie kujony, tacy, mówią po angielsku i wszystko wiedzą, a ty, co? Jak to było? Weronika: No na początku doznałam lekkiego szoku, ale po jakimś miesiącu, dwóch okazało się, że są bardzo fajnymi ludźmi, nie są kujonami, potrafią się śmiać. Punktuje, punktuje, zapamiętajcie sobie. Wszyscy: Haha. I co, zintegrowałaś się z grupą i z poziomu angielskiego i jakoś… Weronika: Jakoś leci. Jakoś leci, nie jest tak strasznie? Oni to pewnie wszyscy mówią, śpiewają, nie? Weronika: No tak. Inaczej, na pewno inaczej. Lidia, śmiało, śmiało powiedz o sobie. Jak trafiłaś do Helen Doron? Jak to było? Lidia: Tak naprawdę, to moja przygoda z Helen Doron zaczęła się w wieku trzech lat, jak mama mnie zapisała. Pamiętasz coś z tamtego czasu? Co pamiętasz pierwsze? Lidia: Jak siedziałam na pufie, haha, w sumie tyle, ale na pewno ta wiedza, którą wtedy nabierałam, to na pewno została mi teraz. I co, rozmawiasz po angielsku z jakimiś ludźmi? Lidia: No nie za bardzo, bo w Polsce nie mam jak rozmawiać z – na przykład – obcokrajowcami, ale czasami rozmawiamy z rodzicami, rodziców czasami uczę czegoś, tego, co się czasami uczę tutaj. A gdzieś na wakacjach, albo przez Internet znajomi? Lidia: Przez Internet, to raczej nie mam tak zbytnio znajomych, ale na wakacjach czasami się to przydaje, nawet czasami bardzo, bo wiadomo, jak coś trzeba na przykład zamówić, to w sumie tylko ja tak zazwyczaj mówię. Czyli zamawiasz i wykłócasz się później jak jest źle wystawiony rachunek. Lidia: Tak. I reklamację składasz i tam wszystko. Czyli się boją ciebie tam za granicą wtedy. Wszyscy: Haha. No, bo nie mogą tam nakłamać, coś oszukać, nie? Bo ty tam wszystko od razu… Lidia: Wszystko w głowie. Wszystko w głowie, wszystko powiesz. I to jak później było z tą nauką w tym Helen Doron? Lidia: Później zmieniałam dwa razy, znaczy Helen Doron, cały czas tu jestem, ale zmieniałam jakby dwa razy miejsce, w którym byłam, na przykład… W sensie do innej szkoły… Lidia: Potem byłam w Lublinie na Choinach też, a teraz jestem tutaj przez trzy lata. I jaka różnica jest, bo to tak zmiana, niektórzy lubią, niektórzy nie lubią. Jak u ciebie? Lidia: Nie miałam takiego zbytniego szoku, bo zawsze ludzie są tak strasznie mili i zawsze się szybko zaaklimatyzowałam. Pierwsze odczucia dziecka po dołączeniu do grupy zajęciowej w szkole Helen Doron Czyli nie ma tego problemu? Amelia, jak trafiłaś do Helen Doron? Amelia: No to ja trafiłam z polecenia jednej z moich koleżanek. Ile miałaś lat wtedy? Amelia: To było sześć lat temu, więc miałam około dziewięć lat, no i właśnie od tamtej pory mój angielski zaczął bardzo, jego poziom zaczął się zwiększać, bo tak jak na przykład Weronika powiedziała, naprawdę czuję ogromną różnicę teraz tej nauki angielskiego, na jakim jestem teraz poziomie i w jaki łatwy sposób i przyjemny można się w tej szkole go uczyć. A wcześniej się uczyłaś angielskiego? Amelia: Tylko i wyłącznie w szkole, nie miałam takich dodatkowych zajęć. Jakie, bo to jak miałaś dziewięć lat, to już więcej pamiętasz, jakie było pierwsze wrażenie? Amelia: No to ja byłam bardzo zadowolona, pamiętam, że grupa była dosyć mała, ale mimo tego, bo byłam w innej grupie, niż jestem teraz. W tym momencie, ale mimo wszystko właśnie, panie nauczycielki są przemiłe i bardzo ułatwiają tę naukę i jest to bardzo przyjemny proces i chce się przychodzić na te lekcje, na prawdę, ja zawsze każdej środy czekam na ten angielski, żeby przyjść na lekcje, bo jest to na prawdę, taki czas w tygodniu gdzie po prostu ta nauka jest bardzo przyjemna. Amelia, jeszcze pytanie do ciebie. Czy to twoje doświadczenie pierwsze jak przyszłaś tutaj? Miałaś lat dziewięć, co było jakieś, nie wiem, inne, zaskakujące, pozytywne? Jakbyś to opisała? Amelia: Było na pewno bardzo pozytywne, właśnie pamiętam, że zauważyłam tą różnicę nauki, sposobu nauki angielskiego, bo tak jak mówiłam, nie uczęszczałam na żadne dodatkowe zajęcia, więc też nie miałam takiego punktu odniesienia, ale z drugiej strony jakby chodziłam do szkoły i tam są lekcje angielskiego, no i naprawdę odczułam ogromną różnicę pod względem właśnie tej nauki i tego, w jaki sposób mogłam się tego wszystkiego nauczyć. I w szkole ci to pomogło? Amelia: Tak, o wiele, właśnie i teraz i wtedy było mi o wiele prościej w szkole i mogłam już bardziej korzystać z tych lekcji, bo właśnie ta wiedza była trochę większa i właśnie pamiętam, że mogłam się czuć po prostu pewniej na lekcjach w szkole. OK, jeszcze mi została… Dziękuję ci bardzo. Mam jeszcze jedną osobę, która się nie przedstawiła, nie opowiedziała o swoich doświadczeniach z angielskim w Helen Doron, Weronika, druga Weronika. Druga Weronika: Ja uczęszczam do Helen Doron około pięciu lat, tak naprawdę trafiłam tu przez czysty przypadek, przejeżdżając tutaj niedaleko, przez aleje kraśnickie, tak naprawdę jak moi rodzice zobaczyli, że tak naprawdę, chciałabym uczyć się więcej tego angielskiego, bo chciała i moim rodzicom też bardzo zależało na tym, żebym ten angielski umiała, bo teraz bardzo dużo osób potrzebuje tego języka, czy w pracy, czy za granicą, czy nawet w rozmowach ze znajomymi, którzy rozmawiają po angielsku i tak jakoś wyszło, tak tu trafiłam. I co, masz jakieś plany z angielskim na przyszłość, czy to za szybko? Druga Weronika: Myślę, że na razie przyda mi się tylko i wyłącznie do, nie wiem jak to ująć, nawet szczerze mówiąc. Do nauki, do hobby? Druga Weronika: Yhm. No, bo tutaj różnie, tam, że czytają komiksy, oglądają filmy, słuchają piosenki, czytają książki. Filip, weź o tym młodzieżowym języku coś. Wszyscy: Haha. Powiedz, powiedz. Filip: No w tym, to jestem najgorszy. Dlaczego? Jesteś młodzieżą. Filip: Bo nie używam takiego języka za bardzo, jakby… Ale znasz. Filip: Może i znam, ale nie, to można powiedzieć, co ja mam powiedzieć o młodzieżowym języku? No ja nie wiem, bo ja nie jestem młodzieżą, ja was pytam, bo ja się chcę dowiedzieć. Że pani Ewa nie używa młodzieżowego języka, więc czym jest ten młodzieżowy język? Jakieś słówka, nie wiem, terminy? Filip: No, młodzieżowy język, to chyba… Jakieś dzbany, XD, nie wiem, co tam teraz jest na topie, to wszystko stare jest, nie? Wszyscy: Haha. Filip: Czy ja wiem, czy stare? Nie? Filip: Chyba nie stare. Używa się jeszcze? Filip: Niektórzy chyba tak. Jakiś śpiulkolot, nie wiem, co tam… Wszyscy: Haha. Filip: To tego wątpię, żeby ktokolwiek wiedział, co to znaczy. Nie wiesz? W tamtym roku to było młodzieżowe słowo roku. Filip: Ja musiałbym w Internecie szukać, żeby dowiedzieć się, co to znaczy. Język angielski, drogą do spełnienia marzeń i ambicji dzieci No właśnie ja nie wiem, kto to głosował, jak to poszło, że śpiulkolot to młodzieżowe słowo roku tamtego. Jakie masz plany, bo ty mówiłeś już o swoich planach z angielskim, bo ty chciałeś medycynę, tam coś. Filip: W planach pani mówiłem. Pani mówiłeś, właśnie, przed nagraniem. Czy myślisz, że angielski, medycyna po angielsku? Bo tam łacina bardziej. Filip: Jak najbardziej widzę to, jako opcję, gdyż przedmioty w zakresie biologii i chemii najbardziej mi odpowiadają, a na pewno też można pójść pracować właśnie w krajach zagranicznych. Jak wszyscy wyjedziecie stąd, nikt tu nie zostanie. Filip: Nie no, nie jest to pewną rzeczą, ale jest to zdecydowanie opcją i myślę, że na pewno w takiej sytuacji, język angielski zdecydowanie pomoże mi w mojej przyszłości, bo dzięki, no, znajomości języka angielskiego, dogadam się wszędzie. Yhm. Weronika, twoje plany z angielskim na przyszłość coś? Druga Weronika: No to tak jak Filip, też planuję być lekarzem i to na pewno się ze sobą jakoś wiąże, no, bo pacjenci mogą pochodzić z innych krajów, no, a ja będę musiała się jakoś z nimi dogadać, a myślę, że w dzisiejszych czasach, za bardzo dużo osób migowego nie zna. No niestety, a ty znasz migowy? Druga Weronika: Nie. Też nie? Bo wiecie, z tymi lekarzami, to wiecie, jak jest u nas teraz? Ostatnio podali dane, że w Polsce na dziesięć tysięcy ludzi jest dwudziestu czterech lekarzy i to jest o połowę mniej niż w krajach sąsiednich, więc wydaje się, że bycie lekarzem to dobry pomysł, bo jest potrzeba. Dlatego, jak wy wyjedziecie wszyscy, przez to Helen Doron za granicę i będziecie gdzieś tam w Niemczech, w Szwajcarii, nie wiem, w Szwecji, w Anglii, Mozambiku. To ja wam podziękuję za tą rozmowę, miło było. Wszyscy: Dziękujemy. Umów się na lekcję pokazową
Musisz przetłumaczyć "WYWIAD IZRAELA" z polskiego i użyć poprawnie w zdaniu? Poniżej znajduje się wiele przetłumaczonych przykładowych zdań zawierających tłumaczenia "WYWIAD IZRAELA" - polskiego-angielski oraz wyszukiwarka tłumaczeń polskiego.
Rafał Brzozowski dba o promocję siebie i swojej piosenki przed Eurowizją 2021. Prezenter TVP udzielił kilku wywiadu zagranicznym serwisom eurowizyjnym Ku zaskoczeniu wielu internautów, reprezentant Polski bez problemu poradził sobie w blisko 20-minutowych wywiadach przeprowadzanych w języku angielskim Brzozowski rozmawiał o życiu artysty w dobie epidemii, a także o przygotowaniach do występu na Eurowizji 2021 Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej 12 marca br. ogłoszono, że reprezentantem Polski na Eurowizji 2021 będzie Rafał Brzozowski. Po ogłoszeniu tej informacji na piosenkarza spadła fala hejtu ze strony internautów. Sam artysta zapewniał, że spodziewał się mieszanych reakcji od fanów. - Wiem, jakie są plusy i minusy takiego wyboru, z czym muszę się później spotykać i zmierzyć, ale myślę, że jestem na to przygotowany - mówił w rozmowie z Plejadą. Zobacz też: Fani ocenili piosenkę Brzozowskiego na Eurowizję. Głosy są podzielone Od tego czasu skrupulatnie pracuje nad eurowizyjnym występem oraz promuje się w Europie. Rafał Brzozowski długo nie rozpamiętywał lejącego się wartkim strumieniem hejtu i postanowił poważnie wziąć się do roboty. Resztę artykułu znajdziesz pod materiałem wideo: Nie od dziś wiadomo, że najlepszą promocją artysty i jego eurowizyjnej piosenki, jest obecność w obcojęzycznych mediach. Rafał Brzozowski postanowił nie zasypiać gruszek w popiele i przy braku możliwości występowania przed zagraniczną publicznością podczas koncertów, przyjął zaproszenie do wywiadu, który przeprowadziła redakcja norweskiego serwisu ESCNorge piszącego o Eurowizji. Polecamy: Oto plusy i minusy wysłania Rafała Brzozowskiego na Eurowizję Rafał Brzozowski udzielił wywiadu po angielsku. Jak sobie radzi z językiem? Rafał Brzozowski doskonale zaprezentował się w trakcie rozmowy w języku angielskim z prowadzącymi, którymi byli Mandy Pettersen i Endre Fagervoldem. Już na początku rozmowy przyznał z uśmiechem, że niestety nie mówi po norwesku, jednak chętnie nauczył dziennikarzy, jak przywitać się w języku polskim. "To wielka przyjemność dla mnie, że mogę z wami porozmawiać. Nie potrafię co prawda mówić w języku norweskim i mogę przywitać was tylko angielskim »Hello«, ale może nauczycie mnie później, jak będzie to brzmieć po norwesku?" - zaczął rozmowę wyluzowany Rafał Brzozowski, popisując się płynną znajomością języka angielskiego. Ubrany w szarą bluzę piosenkarz doskonale zaprezentował się w blisko 20-minutowej rozmowie. Rafał Brzozowski był niezwykle spontaniczny, dowcipny, elokwentny i - co najważniejsze - nie "zacinał" się w trakcie wywiadu, mówiąc w języku Shakespeare'a. To o tyle wyjątkowe, że wciąż zdarza się wielu polskim celebrytom. Wiele osób z pewnością zauważyło już biegłą znajomość angielskiego u Rafała Brzozowskiego, kiedy był on jednym ze współgospodarzy Eurowizji Junior 2020. Pamiętajmy jednak, że tam prezenterzy wypowiadają najczęściej gotowy tekst, który czytają z promptera. Tutaj sytuacja była zupełnie inna, a prowadzący program "Jaka to melodia?" doskonale odnalazł się w tej roli. Rafał Brzozowski Dzień wcześniej premierę miał inny wywiad z Rafałem Brzozowskim, którego udzielił redakcji serwisu Eurovision Turkey. Reprezentant Polski na Eurowizji 2021 był pełen energii, często się uśmiechał i sensownie się wypowiadał w języku angielskim. W komentarzach pod oboma wywiadami nie brakuje komentarzy, że Rafał Brzozowski zaplusował sobie swoją osobowością wśród internautów. Fani Eurowizji twierdzą, że o ile jego piosenka może budzić skrajne emocje, on sam jest pogodnym człowiekiem. Przy wielu uszczypliwych i często niesprawiedliwych komentarzach dotyczących wyjazdu Rafała Brzozowskiego na Eurowizję, jednego można być pewnym: w przypadku występów publicznych i wywiadów np. w trakcie konferencji prasowych nie będzie musiał korzystać z usług tłumacza. Bardzo zaplusował sobie wśród fanów! To z pewnością nie zwiększa szans Rafała Brzozowskiego w samym 65. Konkursie Piosenki Eurowizji, jednak daje pewne nadzieje na dobrą autopromocję w trakcie majowego występu Polaka w Rotterdamie. Jak sobie poradzi? Tego dowiemy się w maju. Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z życiem gwiazd, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Υсኜфኯχማቧ ажθхреዲοгΧуцαтиπιр ψубο
Стоկዐрէслሒ μ иβяփушԻлէхιрօдխ итιμավυγև
ቸ ղекрεбቀηоԸс է
Оւ ማΗ εսեη скኬλоλιбա
Τоπиቃըβ ድ իվυмሁሒуνЕցеβу з ጹйቲпсιዋ
Musisz przetłumaczyć "GWIAZDĄ I WSPÓŁTWÓRCĄ" z polskiego i użyć poprawnie w zdaniu? Poniżej znajduje się wiele przetłumaczonych przykładowych zdań zawierających tłumaczenia "GWIAZDĄ I WSPÓŁTWÓRCĄ" - polskiego-angielski oraz wyszukiwarka tłumaczeń polskiego.
- Hi Beyonce- Hello- I have a few questions for you. Can we start?- Of course- When you started singing?- When I was 17- Whan could you tell about your last album "4"?- I did not expect that so many people will buy this album... I am When you will be in Poland? - I have no idea, I have a lot of work now and i haven't any time for myself- But in 2012?- I can't promise you. I don't want lie my fans, but porobably everything will be on my Twitter or OK. Could you tell me, what is your dream now?- Relax. I would go on holiday! This is my dream. I'm going to go to I wish you relax and thanks for the Thanks you too. Bye KkYLeuI. 142 217 356 107 428 10 354 156 483

wywiad po angielsku z gwiazdą